Polskie franki przed trybunałem europejskim

Natknąłem się na ciekawy artykuł w Gazecie Prawnej dotyczący stanowiska Rzeczpospolitej w sprawie kredytów indeksowanych frankiem szwajcarskim. Dokument został skierowany do Trybunału Sprawiedliwości UE i odnosi się do wniosku Sądu Okręgowego w Warszawie o wydanie orzeczenia prejudycjalnego w sprawie C-260/18.

Poniżej przytaczam cały artykuł.

Państwo polskie murem stoi za frankowiczami chcącymi rozwiązać swoje, zawierające klauzule abuzywne, umowy z bankami – wynika z dokumentu, do którego dotarł DGP. Jeśli TSUE podzieli opinię Rzeczypospolitej, osoby mające kłopot ze spłatą indeksowanych w walucie szwajcarskiej kredytów mogą się ich pozbyć. Kłopot natomiast będą miały banki z dużymi portfelami takich kredytów.

Dokument z 21 sierpnia tego roku zatytułowany „Uwagi na piśmie Rzeczypospolitej Polskiej” skierowane jest do Prezesa i członków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Sporządził je pełnomocnik RP Bogusław Majczyna, prawnik z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Jego treść odnosi się do wniosku, jaki skierował do TSUE Sąd Okręgowy w Warszawie o wydanie orzeczenia prejudycjalnego w sprawie C-260/18 Dziubak. Sąd prosi o wykładnię dyrektywy Rady 93/13EWG z piątego kwietnia 1993 r. w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich.

Zgodnie z art. 6 ust. 1 dyrektywy państwa członkowskie powinny zapewnić, aby na mocy ich prawa krajowego nieuczciwe warunki w umowach zawieranych przez sprzedawców lub dostawców z konsumentami nie były wiążące dla konsumenta, umowa zaś w pozostałej części nadal obowiązywała strony, jeżeli jest to możliwe po wyłączeniu z niej nieuczciwych warunków.

O co chodzi w sporze

Powodowie w jednym z banków wzięli w 2008 r. indeksowany do franka szwajcarskiego kredyt hipoteczny. Określona w umowie kwota została im wypłacona w złotych. Saldo zadłużenia było jednak liczone we frankach, a spłata kredytu następowała w złotych po kursie, jaki ustalał bank w swojej tabeli – czyli wg. tzw. klauzuli walutowej. Zdaniem powodów postanowienia umowy dotyczące zasad indeksowania kredytu do waluty obcej mają charakter nieuczciwy (niedozwolony) w rozumieniu dyrektywy, a zatem pobranie kwot obliczonych na podstawie tych postanowień należy uznać za pozbawione podstawy prawnej. A to z tego powodu, że bank jednostronnie określa kurs franka, a więc i wysokość rat. W momencie skierowania wniosku prejudycjalnego, mimo że upłynęło nieco ponad 110 z 480 miesięcy, na które została zawarta umowa, kredytobiorcy uiścili już na rzecz banku (spłata kapitału i odsetek), kwotę stanowiącą około połowy kapitału, jaki został na ich rzecz wypłacony przez bank. Klienci banku kwestionują nie samą indeksację kredytu w walucie, a sposób, w jaki jest to czynione. Jeśli jakaś klauzula jest abuzywna, a więc niedozwolona, zgodnie ze wspomnianą dyrektywą, nie wiąże ona klienta. Natomiast w związku z tym, że bez tej klauzuli umowa nie jest w stanie funkcjonować, a brak tzw. przepisów dyspozycyjnych uniemożliwia wypełnienie tej luki. Żądają więc, aby sąd uznał umowę za nieważną i zobowiązał strony, aby zwróciły sobie to, co wzajemnie świadczyły. Tak więc klienci mieliby zwrócić kwotę w złotówkach, jakie z tytułu kredytu przelał na ich konto bank, pomniejszoną o kwoty spłat w złotych, jakie oni wpłacali na konto banku z tytułu rat. Gdyby zaś sąd nie chciał przystać na tę propozycję, mają drugą: aby oprzeć spłaty na kwocie z umowy wyrażonej w polskich złotych, przy czym byłaby ona oprocentowana zgodnie ze zmienną stopą LIBOR, do rat dodano by stałą marżę banku.

Bank, co oczywiste, nie chce się zgodzić na żadne z tych rozwiązań, gdyż każde oznacza, że straci. Choćby z tego powodu, że – w przypadku pierwszej propozycji – nie będzie zarabiał na kursie walutowym, jak do tej pory. W przypadku drugiej strata byłaby jeszcze większa, gdyż LIBOR do franka ma dziś stawkę ujemną.
Zażądał więc, aby sąd – w razie uznania klauzuli walutowej za niedozwoloną – „naprawił” wadliwą umowę, stosując inne przepisy prawa krajowego.

O co stołeczny sąd pyta w Luksemburgu

Sąd Okręgowy w Warszawie zadał pięć pytań.
1) Czy art. 1 ust. 2 oraz art. 6 ust. 1 dyrektywy pozwala na przyjęcie, że jeśli skutkiem uznania określonych postanowień umownych, określających sposób spełnienia świadczenia przez strony (jego wysokość), za nieuczciwe warunki umowne miałby być niekorzystny dla konsumenta upadek całej umowy, możliwe jest wypełnienie luk w umowie nie w oparciu o przepis dyspozytywny stanowiący jednoznaczne zastąpienie nieuczciwego warunku, ale w oparciu o przepisy prawa krajowego, które przewidują uzupełnienie skutków czynności prawnej wyrażonych w jej treści również przez skutki wynikające z zasad słuszności (zasad współżycia społecznego) lub ustalonych zwyczajów?
2) Czy ewentualna ocena skutków upadku całej umowy dla konsumenta powinna następować przy uwzględnieniu okoliczności istniejących w chwili jej zawarcia, czy też w chwili zaistnienia sporu pomiędzy stronami odnośnie do skuteczności danej klauzuli (powołania się przez konsumenta na jej abuzywność), i jakie ma znaczenie stanowisko wyrażane w toku takiego sporu przez konsumenta?
3) Czy możliwe jest utrzymanie w mocy postanowień stanowiących w myśl norm dyrektywy nieuczciwe warunki umowne, jeśli przyjęcie takiego rozwiązania byłoby w chwili rozstrzygnięcia sporu obiektywnie korzystne dla konsumenta?
4) Czy w świetle treści art. 6 ust. 1 dyrektywy uznanie za nieuczciwe postanowień umownych określających wysokość i sposób spełnienia świadczenia przez strony może prowadzić do sytuacji, w której ustalony na podstawie treści umowy – z pominięciem skutków nieuczciwych warunków – kształt stosunku prawnego odbiegać będzie od objętego zamiarem stron w zakresie obejmującym główne świadczenie stron, w szczególności – czy uznanie za nieuczciwe postanowienia umownego oznacza, że możliwe jest dalsze stosowanie innych, nieobjętych zarzutem abuzywności postanowień umownych, określających główne świadczenie konsumenta, których uzgodniony przez strony kształt (wprowadzenie ich do umowy) był nierozerwalnie związany z zakwestionowanym przez konsumenta postanowieniem?

Co odpowiedziało polskie państwo

Analiza przeprowadzona przez reprezentującego RP prawnika jest długa i szczegółowa, nie ma zatem możliwości, aby przytoczyć ją tutaj w całości. Ograniczę się zatem do głównych wniosków.

Pytanie pierwsze

Tej sprawie można by – po wyeliminowaniu z umowy klauzuli walutowej – spróbować obliczyć kurs według kilku alternatywnych sposobów (korzystając z tabel innych banków lub kursu NBP, który jednak nie jest kursem transakcyjnym). Nie można zatem mówić o czymś takim, jak ugruntowany zwyczaj czy normy współżycia społecznego w rozumieniu art. 56 k.c.. Sąd Najwyższy tylko raz wypowiadał się w sprawie, ale była to umowa z 2001 r. Przyjął wówczas, że postanowienia umowy mogą zostać uzupełnione na dwa sposoby. Pierwszym z nich jest ustalenie właściwego sposobu ustalania kursu waluty w drodze interpretacji w oparciu o inne postanowienia umowy. Drugim sposobem jest natomiast zastosowanie przez analogię art. 41 ustawy z dnia 28 kwietnia 1938 r. – Prawo wekslowe 15, który przewiduje że jeżeli weksel wystawiono na walutę, która nie jest walutą miejsca płatności, sumę wekslową można zapłacić w walucie krajowej według średniego kursu waluty na dzień płatności. W praktyce przyjmuje się, że kursem tym jest kurs średni określony przez NBP. Jednak oceniana przez SN sprawa dotyczyła umowy z okresu przed przystąpieniem Polski do UE, kiedy to wspomniana wyżej dyrektywa jeszcze nas nie obowiązywała, więc nie mógł jej wziąć pod uwagę.

Natomiast jeśli chodzi o ewentualność, że stwierdzenie nieważności umowy może być niekorzystne dla klienta, gdyż postawi kredyt w stan natychmiastowej wymagalności, a więc konieczności spłacenia całej należnej bankowi kwoty – przedstawiciel RP nie przyjmuje takiego toku rozumowania. Po pierwsze dlatego, iż klienci są osobami świadomymi, i to oni – nie tylko w tej sprawie, której dotyczą pytania prejudycjalne – wnioskują o zerwanie umów, wiedząc, jakie będą ich konsekwencje. Poza tym, patrząc na sprawę długookresowo, „Rozwiązanie umowy pozwala zatem konsumentowi uwolnić się od negatywnych konsekwencji wahań kursu waluty, do której indeksowany był kredyt, i zwrócić bankowi wyłącznie taką sumę środków, jaką bank rzeczywiście przekazał mu tytułem kredytu, nie ponosząc przy tym kosztów korzystania z przekazanych mu pieniędzy”. Jeśli zaś konsument nie dysponuje odpowiednią kwotą (a często jest tak, iż uiścił na rzecz banku więcej, niż otrzymał), to w polskim prawie na podstawie art. 320 Kodeksu postępowania cywilnego (k.p.c.) sąd z urzędu albo na żądanie konsumenta może w wyroku rozłożyć spełnienie zasądzonego na rzecz banku świadczenia na raty. Co nie wiąże się z naliczaniem odsetek za okres od dnia wydania wyroku.

Zgodnie z utrwaloną wykładnią powołanych przepisów, dokonaną przez Trybunał Sprawiedliwości UE, sądy krajowe są zobowiązane wyłącznie do zaniechania stosowania nieuczciwego warunku umownego, aby nie wywierał on obligatoryjnych skutków wobec konsumenta, natomiast w żadnym wypadku nie są uprawnione do zmiany jej treści (Wyrok z dnia 14 czerwca 2012 r., Banco Español de Crédito, C-618/10, EU:C:2012:349, pkt 65; wyrok z dnia 30 maja 2013 r., Asbeek Brusse i de Man Garabito, EU:C:2013:341, pkt 60.).
Gdyby bowiem sąd krajowy mógł dokonywać modyfikacji warunków umowy uznanych za abuzywne, przedsiębiorcy byliby zachęcani do stosowania takich warunków, wiedząc że nawet gdyby miały one być unieważnione, to umowa mogłaby zostać uzupełniona przez sąd krajowy, tak aby zagwarantować w ten sposób interes przedsiębiorców. Taka sytuacja zaś uniemożliwiłaby zrealizowanie długoterminowego celu ustanowionego w interesie publicznym w art. 7 dyrektywy.

Pytanie drugie

Celem dyrektywy jest zapewnienie wysokiego poziomu ochrony praw konsumentów, uznawanych za słabszą i gorzej poinformowaną stronę umowy zawartej z profesjonalistą. Jednocześnie dyrektywa opiera się na założeniu, że to konsument jest dysponentem praw z niej wynikających. Ekonomicznie upadek umowy zawsze będzie dla niego korzystniejszy, a jeśli nie ma wystarczającej kwoty na spłatę kredytu natychmiast, można ją – jak wspomniano – rozłożyć na raty, które będą niższe, niż te, które do tej pory był zmuszony płacić. I nie będzie już zobowiązany do spłaty kwoty, która niejednokrotnie kilkukrotnie przewyższa koszt pożyczonego kapitału. Jednak to sam konsument jest władny podjąć decyzję, a sąd powinien ją uszanować. ” Rolą sądu krajowego, zgodnie z dotychczasowym orzecznictwem Trybunału Sprawiedliwości, powinno być natomiast poinformowanie konsumenta o tym, że określone postanowienie umowne ma charakter niedozwolony (Wyrok z dnia 4 czerwca 2009 r., Pannon GSM, C-243/08, EU:C:2009:350, pkt 33; wyrok z dnia 21 lutego 2013 r., Banif Plus Bank, C-472/11, EU:C:2013:88, pkt 31.). Informacja taka powinna zawierać pouczenie konsumenta o skutkach uznania postanowienia umownego za nieuczciwe (niedozwolone) w rozumieniu art. 6 ust. 1 dyrektywy, w tym zwłaszcza o skutku w postaci postawienia kredytu w stan natychmiastowej wykonalności, jak również o możliwym przedawnieniu roszczeń banku. Z punktu widzenia ochrony konsumenta obowiązek informacyjny sądu jest kluczowy i jednocześnie wystarczający, gdyż umożliwia konsumentowi wybór rozwiązań, które uznaje on za najbardziej korzystne dla siebie.”

Pytanie trzecie

Zmierza ono do ustalenia, czy sąd krajowy może samodzielnie zdecydować o utrzymaniu w mocy postanowień stanowiących nieuczciwe warunki umowne, jeżeli przyjęcie takiego rozwiązania byłoby w chwili rozstrzygania sporu obiektywnie korzystne dla konsumenta. Otóż nie, gdyż to on sam decyduje, co jest dla niego korzystne. Sąd może tylko pouczyć stronę o konsekwencjach.

Pytanie czwarte

Zmierza do ustalenia, czy jest możliwe w rozumieniu art. 6 ust. 1 dyrektywy dalsze obowiązywanie umowy, jeżeli po wyeliminowaniu klauzuli walutowej umowa kredytu dotychczas indeksowanego do waluty obcej będzie musiała być wykonywana jako umowa kredytu wyrażona w złotych polskich, w przypadku której część zmienna oprocentowania byłaby obliczana w oparciu o wskaźnik LIBOR, wyznaczony dla franka szwajcarskiego. Odpowiedź brzmi – tak i nie, w każdym przypadku powinien decydować sąd. Przy czym jest on zobowiązany kierować się interesem konsumenta, a nie banku. „Jako stanowiące element subiektywny, a zatem również pozbawione znaczenia w toku dokonywania oceny możliwości dalszego wykonywania umowy, uznać należy także możliwe obserwacje, że dalsze wykonywanie umowy bez warunku uznanego za abuzywny miałoby charakter szczególnie uciążliwy dla przedsiębiorcy czy też pozbawiałoby umowę – z perspektywy przedsiębiorcy – ekonomicznego sensu”.

Przy czym nie jest tak, jak założył sąd odsyłający, że klauzula walutowa stanowi postanowienie określające główny przedmiot umowy. ” W dotychczasowym orzecznictwie Trybunał Sprawiedliwości pozostawił sądowi krajowemu ocenę, czy klauzula walutowa określa główne świadczenia stron (Wyrok z dnia 30 kwietnia 2014, Kásler i Káslerné Rábai, C-26/13, EU:C:2014:282). W orzecznictwie Sądu Najwyższego jednolicie przyjmuje się, odmiennie niż założył to sąd odsyłający, że klauzule te w typowych przypadkach nie dotyczą głównych świadczeń stron w rozumieniu przepisów prawa polskiego wdrażających art. 4 ust. 1 dyrektywy, gdyż mają charakter wyłącznie waloryzacyjny i indeksacyjny, a zatem nie można ich postrzegać jako określających świadczenie charakterystyczne umowy kredytu walutowego (Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 22 stycznia 2016 r., sygn. akt I CSK 1049/14, wyrok Sądu Najwyższego z dnia 1 marca 2017 r., sygn. akt IV CSK 285/16, wyrok z dnia 14 lipca 2017 r., sygn. akt II CSK 803/16.). Tak więc sąd, jeśli uzna to za słuszne i odpowiadające interesowi konsumenta, może zamienić umowę w ten sposób, że zamiast spłacać kredyt indeksowany we frankach, ten będzie spłacał kwotę, jaką otrzymał w złotych, przy czym będzie ona waloryzowana według stopy LIBOR. To, że bank straci, nie ma żadnego znaczenia, gdyż sam jest sobie winien umieszczając w umowie niedozwoloną klauzulę.

Dawid Biernat, adwokat w kancelarii Lach, Janas, Biernat

Konsekwencje abuzywności są dosyć specyficzne. Art. 3851 KC wskazuje że takie postanowienie nie wiąże konsumenta – jest po prostu bezskuteczne w stosunku do konsumenta. Kolokwialnie mówiąc, stwierdzenie abuzywność przypomina zabawę korektorem na tekście umowy. Konsument nie widzi wyblankowanych, abuzywnych postanowień umownych, dla niego one po prostu nie istnieją. Co najistotniejsze moim zdaniem nikt nie ma prawa takich abuzywnych wyblankowanych miejsc odgórnie wypełniać – no chyba że strony same dojdą do porozumienia i same wypracują zgodnie jakieś nową zasadę w miejsce abuzywnej reguły, ale na to muszą się dobrowolnie zgodnie obie strony umówić. Nie jest do tego uprawniony sąd, zresztą w systemie ochrony konsumentów przy innych zagadnieniach sektorowych (na przykład rynek telekomunikacyjny, ubezpieczeniowy, deweloperski) nie ma problemu uzupełniania umów przez Sąd po tym jak jakieś uregulowania zostały uznane za abuzywne. W tak zwanych sprawach frankowych dotyczących przykładowo ubezpieczenia niskiego wkładu, nie ma pomysłu aby abuzywne postanowienia umowne w tym zakresie czymś zastępować. Z resztą stawiałoby to sąd w roli trzeciej strony umowy, co moim zdaniem jest niedopuszczalne. Dla stwierdzenia istnienia abuzywności nie mają znaczenia konsekwencje jej stwierdzenia. Ten ścisły rygor ma dopingować przedsiębiorców do takiego konstruowania umów, aby konsumenci nie byli krzywdzeni.

Dr Aneta Wiewiórowska – Domagalska

Należy niewątpliwie docenić fakt, że polskie sądy zdecydowały się zaangażować TSUE do rozstrzygania sporów dotyczących oceny niedozwolonego charakteru postanowień umownych. Pytania, z jakimi sąd zwrócił się do Trybunału doskonale ilustrują jednak, na jakim poziomie toczy się w Polsce dyskusja dotycząca oceny i skutków abuzywności na tle dyrektywy 93/13. Orzecznictwo europejskie przyjmuje paradygmat skonstruowany odmiennie niż tradycyjnie przyjmowany w prawie cywilnym (zakładający równość stron umowy). Dokonując oceny nieuczciwego charakteru postanowienia, sądy nie potrafią przyjąć optyki konsumenckiej, nadając taką samą wagę argumentacji dotyczącej ochrony interesów konsumentów i przedsiębiorców, co ma również związek z powstrzymywaniem się od aktywizmu sędziowskiego (wymaganego przez TSUE). Z dyrektywy 93/13 i utrwalonego na jej tle orzecznictwa TSUE jasno wynika, że celem kontroli jest zastąpienie formalnej równowagi stron umowy równowagą rzeczywistą. Eliminacja abuzywności ma mieć charakter prewencyjny – odstraszać innych przedsiębiorców od dokonywania naruszeń tego typu. Uwagę zwraca również fakt, że sąd zadaje pytanie odnoszące się do niezwykle paternalistycznego traktowania konsumentów (czy sąd wie lepiej, co jest niekorzystne dla konsumenta?). Przy takim podejściu stają się oni przedmiotem, nie podmiotem postępowania. Również takie założenie jest niezgodne z prawem europejskim, które promuje określony model konsumenta: świadomego i aktywnego. Należy mieć nadzieję, że rozstrzygnięcie Trybunału, odnoszące się do sprawy polskiej będzie miało odpowiednią siłę oddziaływania na postawę polskich sądów, które wciąż nie wypracowały jednolitej linii orzeczniczej, w całości uwzględniającej dorobek orzeczniczy Luksemburga. Stanowisko przedstawione przez rząd prezentuje co do zasady prawidłową perspektywę, która niezwykle mocno opiera się o dotychczasowy dorobek orzeczniczy TSUE. Poza wyjaśnieniem konkretnych kwestii, odpowiedzi TSUE mogą przybliżyć polskim sądom aksjologię rozwiązań europejskich, która, jak się wydaje, jest największym wyzwaniem dla polskiej judykatury.

Skomentuj

Strona używa plików cookie. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na zapisywanie plików cookie na urządzeniu użytkownika w zależności od konfiguracji przeglądarki. [ więcej ]